czwartek, 19 stycznia 2017

,,Pędząc w stronę wybrzeża, czyli historia przyjaźni według Susan''

Jestem świeżo po przeczytaniu ,,Prawdodziejki’’ Susan Dennard, książki wydawnictwa SQN. Skończyłam ją dosłownie około ośmiu minut temu i, wciąż pełna emocji, zasiadłam do napisania recenzji. Jest to przykład pełnoetatowego fantasy, wraz z wszystkimi cechami tego gatunku. Znajdziemy tu tajemne intrygi, epickie pościgi, zapierające dech w piersiach sceny walki, skryte romanse i, co najbardziej charakterystyczne dla tego typu lektury, sporą dawkę magii w każdym tego słowa znaczeniu. Książka nie jest długa (porównując na przykład do piątej części Harry’ego Pottera), ale z pewnością też nie krótka, liczy prawie czterysta stron. Posiada liczne rekomendacje, między innymi od Sarah J. Maas, autorki bestsellerowej serii ,,Szklany Tron’’ oraz od Robin Hobb, znanej z trylogii ,,Skrytobójca’’.
Znajdujemy się w Czaroziemach. Za kilka miesięcy ma wygasnąć trwający dwadzieścia lat rozejm, po którym wielkie imperia i mniejsze państewka po raz kolejny pogrążą się w wojnie. Czołowe miejsca zajmują tu trzy potęgi: Cartorra, Dalmocja i Marstok. Przywódcy czują presję czasu zbliżającej się walki, każdy zaczyna przygotowywać jak najlepsze środki, by wkroczyć w pierwszą bitwę z nową siłą. Tylko nieliczni dążą do kontynuacji pokoju i zaprzestania narastania nowych konfliktów. W tym miejscu zastajemy dwie główne bohaterki; Safiyę i Iseult. Obie zostają wplątane w ciąg zdarzeń, od którego zależą losy zbliżającej się wojny. Porwania, ucieczki, starcia, a w tym wszystkim tysiąc różnych emocji, które muszą okiełznać i utrzymać na wodzy. Nie da się określić, kto tak naprawdę im zagraża, gdy sojusznicy okazują się przeciwnikami, a wrogowie dążą im z pomocą. Jedna rzecz jest w tym szaleństwie pewna; są przyjaciółkami na śmierć i życie.
              


               Kupując w księgarni, oczywiście pierwszą rzeczą, na którą spojrzałam, była okładka. Uważam, że idealnie oddaje ona charakter książki; z jednej strony tajemnicza, utkwiony w czytelniku wzrok bohaterki może przyprawić o ciarki, lecz z drugiej strony śmiała, pełna barw i już pokazująca rozmach, z którym powieść została napisana. Elementów nie jest zbyt dużo, za co jestem bardzo wdzięczna grafikowi,  ale zgodnie z zamierzeniem naszą uwagę przyciągają różne fragmenty ilustracji. Przede wszystkim, na czele stoi główna postać, Safiya. Jej postawa przedstawia ją jako osobę wytrwałą, dążącą do celu, ale również taką, która nie zawaha się użyć wszelkich środków, by osiągnąć to, czego pragnie. Z miecza i noża w jej dłoniach oraz bojowego ubioru łatwo wywnioskować, że jest dobrą wojowniczką. Dookoła niej wije się coś niebieskiego- z początku można to interpretować jako wodę bądź magię, którą włada prawdodziejka, ale po przeczytaniu powiedziałabym raczej, że jest to nić Więzi smutku. Co to oznacza? Łatwo się dowiedzieć, czytając książkę. Na drugim planie widzimy jacht wojenny oraz wzburzone fale. Według mnie, symbolizuje to zmienność ciągu wydarzeń, którą doświadczamy w trakcie lektury oraz po prostu nawiązanie do jednego z miejsc przygód. Ogólnie rzecz biorąc, okładka bardzo mi się podoba, szczególnie sposób, w jaki odnosi się do fabuły.
               Książka pełną parą oddaje niepowtarzalny klimat fantastyki. Pokazuje, co najlepsze w tym gatunku tak, że wprost nie można się od niej oderwać. Jest pełna niespodziewanych zwrotów akcji, a fabuła mknie z prędkością światła, porywając nas ze sobą. Wielkim atutem autorki jest to, że nieustannie buduje napięcie. Tempo nie zwalnia, wręcz przeciwnie; cały czas narasta. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest początek. Teoretycznie zostajemy wrzuceni w środek akcji, ale w ogóle nie poczułam presji nastających po sobie zdarzeń, mówiąc wprost: nudziłam się. To trwało przez około pierwsze sześćdziesiąt stron, wtedy nie łatwo było mi czytać książkę ciągiem. Ale w okolicach stron siedemdziesiątych coś zostało przełamane i zdarzenia popłynęły nieprzerwanym strumieniem. Za tą zmianę ogromnie dziękuję.


                                            Kolejnym olbrzymim plusem powieści jest świetne przedstawienie postaci. Chwała za główne bohaterki; Safiyę i Iseult. Poza nimi, bardzo wyraziście wypadają najważniejsze postacie drugoplanowe; Merik i Aeduan. Pisarka mocno popracowała nad ich osobowością, stylem wysławiania się, wrażeniami związanymi z ich obecnością. Reszta antagonistów i protagonistów wypada, szczerze mówiąc, na ich tle gorzej, ale dalej nie jest to zły poziom.  Osoby wychodzące poza wyżej wspomnianą czwórkę też prezentują sobą cele, wartości i wielokrotnie intrygi, ale nie są tak barwnie zaprezentowane.
               Safiya fon Hasstrel jest prawdodziejką. Ma dar rozpoznawania prawdy i kłamstwa, oraz intencji, które kierują daną osobą. Ponadto, jest domną Cartorry, co mniej więcej oznacza, że pochodzi z arystokrackiego rodu tego imperium. Przez większość życia mieszkała u wuja, za którym nie przepadała. To blond włosa, niebieskooka wojowniczka z wielkim zapałem do przygód. Bardzo dotkliwie odczuwa pewien brak celu w jej życiu, ciągle poszukuje swojej drogi. Wraz ze swoją więziosiostrą, Iseult, okradała bogaczy, by zaoszczędzić na pierwsze wspólne mieszkanie.
               Safi jest impulsywną osobą, która najpierw robi, potem myśli. To żywiołowa, wygadana dziewczyna ze sporymi zdolnościami aktorskimi, które pozwalają jej wybrnąć z opresji. Polubiłam ją. Mimo braku przemyśleń, jest ciekawą osobą, szczerą, rozumiejącą reguły rządzące jej środowiskiem. Nie brak jej inteligencji, chociaż nie zawsze z niej korzysta. To kolorowa postać, uczuciowa, która porywa za sobą ludzi. Strasznie podobały mi się jej komentarze i spontaniczność, która nią kierowała.
               Kompletnie inna jest Iseult det Midenzi. To więziodziejka, czyli czarodziejka, która odczytuje emocje innych ludzi. Widzi otaczające ich nici, których barwy symbolizują ich uczucia, jednak jej moc wykracza poza zwykłe umiejętności więziodziejów. Te zdolności dla niej samej pozostają tajemnicą. Z pochodzenia jest Nomatsanką, co mniej więcej oznacza (wnioskując z opisu), że wygląda jak Azjatka; czarne włosy, skośne oczy. Z powodu swojej narodowości nie jest przez ludzi szanowana, ba, wielokrotnie w trakcie historii publicznie ją poniżają i wyzywają. Iseult wychowała się w małej wiosce pod Venazą, gdzie zamieszkuje jej lud.
               Dziewczyna nie szuka kłopotów, w przeciwieństwie do swojej kompanki. To osoba cierpliwa, spokojna, która najpierw waży swoje czyny, a potem stwierdza, co jest lepsze. Brakuje jej sztuki improwizacji, którą obdarzona jest Safi. Łatwo panikuje, ale mimo tego jest też odważna, zawsze potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność. Jej kreacja nieco mniej przypadła mi do gustu, jednak nie można jej ocenić w zły sposób. To również bardzo interesująca postać, jej postępowanie jest racjonalne, ułożone, czasami podoba mi się jej roztropność i umiejętność dostrzegania rzeczy poza zwykłym rozumowaniem. Skrywa wiele tajemnic i dodaje uroku historii.


               Moim absolutnym faworytem jest książe Merik Nihar. Zabójczo przystojny, z błyskiem w oku i poczuciem humoru. To admirał Nubrevny , kraju sąsiadującego z imperiami. Usilnie próbuje odnowić handel w kraju, który został zniszczony w trakcie Wielkiej Wojny i do tej pory nie został uzdrowiony. Jego sytuacja nie jest łatwa- jego ojciec z każdym dniem może umrzeć, ale nie przeszkadza mu to mącić szyków, a siostra, która po śmierci rodziciela zostanie królową, nieustannie dąży do konfliktu. Merik jest wiatrodziejem, co pozwala mu na liczne żeglugi na morzu. Podczas jednej z nich poznaje parę bohaterek.
               Dlaczego tak bardzo go lubię? Po pierwsze, nie jest idealny. Taki się może wydawać na pierwszy rzut oka, ale on również pozwala sobie na (rzadkie, ale jednak) przekleństwa, potajemne umowy, czasami zachowania nie na miejscu. Ale to dodaje mu niesamowitego uroku, tak, że nie da się go nie pokochać. Po drugie, miłuje swój kraj. To naprawdę niezwykłe, gdyż właśnie jego rodacy i przyszłość państwa mają dla niego największą wartość. Jeśli ktoś nie rozumiał, co to znaczy być patriotą, po przeczytaniu tej lektury na pewno zrozumie. Merik darzy ogromnym szacunkiem historię narodu, ale również inne kraje. Jego postawa w tym wszystkim jest godna podziwu. Dziękuję autorce, za takiego bohatera, który ratuje moją wiarę w ludzi.
               Największą zagadką książki jest Aeduan. To mnich z zakonu Carawenów, który mimo jak najbardziej pozytywnych cech bractwa, stał się najemnikiem i zabójcą. Ciężko powiedzieć, czy jest on antagonistą; raczej tak, ale jego emocje i postępowanie jest tak pokrętne, że ciężko go przyporządkować w sposób jednoznaczny. Młody mężczyzna jest krwiodziejem; potrafi wyczuć ludzką krew, pokierować nią, a nawet zatrzymać. Jego dar jest niezwykle rzadko spotykany, przez co staje się najbardziej niebezpieczną postacią w książce.
               Aeduan daje się kupić, ale zarazem kilkukrotnie zachowuje się honorowo. To dziwna osoba; ciężko odczytać jego intencje, jest strasznie tajemniczy. Nie wiemy o nim dużo, jedynie to, że trafił do klasztoru przypadkiem i ma bardzo dziwną relację ze swoim ojcem. Z zapartym tchem obserwowałam jego rozterki, między tym, co słuszne a złożonymi wcześniej obietnicami. Generalnie trudno go rozgryźć, przez co staje się najbardziej niepokojącą i interesującą postacią. Więzi łączące go z innymi bohaterami nieustannie się zmieniają.
               


Co jest jeszcze ciekawe w historii? Samo jej osadzenie. Czaroziemy kształtem i nazwami przypominają Europę. Zamieszczona na siódmej stronie mapa jest bardzo podobna do ułożenia naszego kontynentu. Mamy Portolię (Portugalię), Dalmocję na terenach Włoch, Nubrevnę w Grecji, Marstok w Turcji, Śródmorze (Morze Śródziemne), Morze Północne (Pólnocne i Bałtyk), imperium Cartorriańskie obejmujące Europę Zachodnio-Środkową, Arythuanię (Europę Wschodnią), Poznin (Poznań), Venazę (Wenecję), Praggę (Pragę) i mnóstwo innych miejsc, które oddają rzeczywistość. To śmieszne uczucie, że mamy do czynienia z zupełnie inną krainą, ale można to łatwo przełożyć i zobrazować w prawdziwym terenie.


               Podsumowując, książka bardzo przypadła mi do gustu. To niesamowita, pędząca historia, nie dająca ani chwili wytchnienia. Z przyjemnością przewracałam kolejne strony, pochłaniając każde słowo. Styl autorki mnie oczarował. Jestem pewna, że sięgnę po kolejną część trylogii, ,,Wiatrodzieja’’. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać tak fantastycznie bawić się przy tej lekturze. Polecam ją każdemu, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie. 

Wasza,
Aleks ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz