Jestem świeżo po przeczytaniu
,,Prawdodziejki’’ Susan Dennard, książki wydawnictwa SQN. Skończyłam ją
dosłownie około ośmiu minut temu i, wciąż pełna emocji, zasiadłam do napisania
recenzji. Jest to przykład pełnoetatowego fantasy, wraz z wszystkimi cechami
tego gatunku. Znajdziemy tu tajemne intrygi, epickie pościgi, zapierające dech
w piersiach sceny walki, skryte romanse i, co najbardziej charakterystyczne dla
tego typu lektury, sporą dawkę magii w każdym tego słowa znaczeniu. Książka nie
jest długa (porównując na przykład do piątej części Harry’ego Pottera), ale z
pewnością też nie krótka, liczy prawie czterysta stron. Posiada liczne
rekomendacje, między innymi od Sarah J. Maas, autorki bestsellerowej serii
,,Szklany Tron’’ oraz od Robin Hobb, znanej z trylogii ,,Skrytobójca’’.
Znajdujemy się w Czaroziemach. Za
kilka miesięcy ma wygasnąć trwający dwadzieścia lat rozejm, po którym wielkie
imperia i mniejsze państewka po raz kolejny pogrążą się w wojnie. Czołowe
miejsca zajmują tu trzy potęgi: Cartorra, Dalmocja i Marstok. Przywódcy czują
presję czasu zbliżającej się walki, każdy zaczyna przygotowywać jak najlepsze
środki, by wkroczyć w pierwszą bitwę z nową siłą. Tylko nieliczni dążą do
kontynuacji pokoju i zaprzestania narastania nowych konfliktów. W tym miejscu zastajemy
dwie główne bohaterki; Safiyę i Iseult. Obie zostają wplątane w ciąg zdarzeń,
od którego zależą losy zbliżającej się wojny. Porwania, ucieczki, starcia, a w
tym wszystkim tysiąc różnych emocji, które muszą okiełznać i utrzymać na wodzy.
Nie da się określić, kto tak naprawdę im zagraża, gdy sojusznicy okazują się
przeciwnikami, a wrogowie dążą im z pomocą. Jedna rzecz jest w tym szaleństwie
pewna; są przyjaciółkami na śmierć i życie.
Kupując
w księgarni, oczywiście pierwszą rzeczą, na którą spojrzałam, była okładka.
Uważam, że idealnie oddaje ona charakter książki; z jednej strony tajemnicza,
utkwiony w czytelniku wzrok bohaterki może przyprawić o ciarki, lecz z drugiej
strony śmiała, pełna barw i już pokazująca rozmach, z którym powieść została
napisana. Elementów nie jest zbyt dużo, za co jestem bardzo wdzięczna
grafikowi, ale zgodnie z zamierzeniem
naszą uwagę przyciągają różne fragmenty ilustracji. Przede wszystkim, na czele
stoi główna postać, Safiya. Jej postawa przedstawia ją jako osobę wytrwałą,
dążącą do celu, ale również taką, która nie zawaha się użyć wszelkich środków,
by osiągnąć to, czego pragnie. Z miecza i noża w jej dłoniach oraz bojowego ubioru
łatwo wywnioskować, że jest dobrą wojowniczką. Dookoła niej wije się coś
niebieskiego- z początku można to interpretować jako wodę bądź magię, którą
włada prawdodziejka, ale po przeczytaniu powiedziałabym raczej, że jest to nić
Więzi smutku. Co to oznacza? Łatwo się dowiedzieć, czytając książkę. Na drugim
planie widzimy jacht wojenny oraz wzburzone fale. Według mnie, symbolizuje to
zmienność ciągu wydarzeń, którą doświadczamy w trakcie lektury oraz po prostu
nawiązanie do jednego z miejsc przygód. Ogólnie rzecz biorąc, okładka bardzo mi
się podoba, szczególnie sposób, w jaki odnosi się do fabuły.
Książka
pełną parą oddaje niepowtarzalny klimat fantastyki. Pokazuje, co najlepsze w
tym gatunku tak, że wprost nie można się od niej oderwać. Jest pełna
niespodziewanych zwrotów akcji, a fabuła mknie z prędkością światła, porywając
nas ze sobą. Wielkim atutem autorki jest to, że nieustannie buduje napięcie.
Tempo nie zwalnia, wręcz przeciwnie; cały czas narasta. Jedynym wyjątkiem od
tej reguły jest początek. Teoretycznie zostajemy wrzuceni w środek akcji, ale w
ogóle nie poczułam presji nastających po sobie zdarzeń, mówiąc wprost: nudziłam
się. To trwało przez około pierwsze sześćdziesiąt stron, wtedy nie łatwo było
mi czytać książkę ciągiem. Ale w okolicach stron siedemdziesiątych coś zostało
przełamane i zdarzenia popłynęły nieprzerwanym strumieniem. Za tą zmianę
ogromnie dziękuję.
Kolejnym olbrzymim plusem powieści
jest świetne przedstawienie postaci. Chwała za główne bohaterki; Safiyę i
Iseult. Poza nimi, bardzo wyraziście wypadają najważniejsze postacie
drugoplanowe; Merik i Aeduan. Pisarka mocno popracowała nad ich osobowością,
stylem wysławiania się, wrażeniami związanymi z ich obecnością. Reszta
antagonistów i protagonistów wypada, szczerze mówiąc, na ich tle gorzej, ale
dalej nie jest to zły poziom. Osoby
wychodzące poza wyżej wspomnianą czwórkę też prezentują sobą cele, wartości i
wielokrotnie intrygi, ale nie są tak barwnie zaprezentowane.
Safiya
fon Hasstrel jest prawdodziejką. Ma dar rozpoznawania prawdy i kłamstwa, oraz
intencji, które kierują daną osobą. Ponadto, jest domną Cartorry, co mniej
więcej oznacza, że pochodzi z arystokrackiego rodu tego imperium. Przez
większość życia mieszkała u wuja, za którym nie przepadała. To blond włosa,
niebieskooka wojowniczka z wielkim zapałem do przygód. Bardzo dotkliwie odczuwa
pewien brak celu w jej życiu, ciągle poszukuje swojej drogi. Wraz ze swoją
więziosiostrą, Iseult, okradała bogaczy, by zaoszczędzić na pierwsze wspólne
mieszkanie.
Safi
jest impulsywną osobą, która najpierw robi, potem myśli. To żywiołowa, wygadana
dziewczyna ze sporymi zdolnościami aktorskimi, które pozwalają jej wybrnąć z
opresji. Polubiłam ją. Mimo braku przemyśleń, jest ciekawą osobą, szczerą,
rozumiejącą reguły rządzące jej środowiskiem. Nie brak jej inteligencji,
chociaż nie zawsze z niej korzysta. To kolorowa postać, uczuciowa, która porywa
za sobą ludzi. Strasznie podobały mi się jej komentarze i spontaniczność, która
nią kierowała.
Kompletnie
inna jest Iseult det Midenzi. To więziodziejka, czyli czarodziejka, która
odczytuje emocje innych ludzi. Widzi otaczające ich nici, których barwy
symbolizują ich uczucia, jednak jej moc wykracza poza zwykłe umiejętności
więziodziejów. Te zdolności dla niej samej pozostają tajemnicą. Z pochodzenia
jest Nomatsanką, co mniej więcej oznacza (wnioskując z opisu), że wygląda jak
Azjatka; czarne włosy, skośne oczy. Z powodu swojej narodowości nie jest przez
ludzi szanowana, ba, wielokrotnie w trakcie historii publicznie ją poniżają i
wyzywają. Iseult wychowała się w małej wiosce pod Venazą, gdzie zamieszkuje jej
lud.
Dziewczyna
nie szuka kłopotów, w przeciwieństwie do swojej kompanki. To osoba cierpliwa,
spokojna, która najpierw waży swoje czyny, a potem stwierdza, co jest lepsze.
Brakuje jej sztuki improwizacji, którą obdarzona jest Safi. Łatwo panikuje, ale
mimo tego jest też odważna, zawsze potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność. Jej
kreacja nieco mniej przypadła mi do gustu, jednak nie można jej ocenić w zły
sposób. To również bardzo interesująca postać, jej postępowanie jest
racjonalne, ułożone, czasami podoba mi się jej roztropność i umiejętność
dostrzegania rzeczy poza zwykłym rozumowaniem. Skrywa wiele tajemnic i dodaje
uroku historii.
Moim
absolutnym faworytem jest książe Merik Nihar. Zabójczo przystojny, z błyskiem w
oku i poczuciem humoru. To admirał Nubrevny , kraju sąsiadującego z imperiami.
Usilnie próbuje odnowić handel w kraju, który został zniszczony w trakcie
Wielkiej Wojny i do tej pory nie został uzdrowiony. Jego sytuacja nie jest
łatwa- jego ojciec z każdym dniem może umrzeć, ale nie przeszkadza mu to mącić
szyków, a siostra, która po śmierci rodziciela zostanie królową, nieustannie
dąży do konfliktu. Merik jest wiatrodziejem, co pozwala mu na liczne żeglugi na
morzu. Podczas jednej z nich poznaje parę bohaterek.
Dlaczego
tak bardzo go lubię? Po pierwsze, nie jest idealny. Taki się może wydawać na
pierwszy rzut oka, ale on również pozwala sobie na (rzadkie, ale jednak)
przekleństwa, potajemne umowy, czasami zachowania nie na miejscu. Ale to dodaje
mu niesamowitego uroku, tak, że nie da się go nie pokochać. Po drugie, miłuje
swój kraj. To naprawdę niezwykłe, gdyż właśnie jego rodacy i przyszłość państwa
mają dla niego największą wartość. Jeśli ktoś nie rozumiał, co to znaczy być
patriotą, po przeczytaniu tej lektury na pewno zrozumie. Merik darzy ogromnym
szacunkiem historię narodu, ale również inne kraje. Jego postawa w tym
wszystkim jest godna podziwu. Dziękuję autorce, za takiego bohatera, który
ratuje moją wiarę w ludzi.
Największą
zagadką książki jest Aeduan. To mnich z zakonu Carawenów, który mimo jak
najbardziej pozytywnych cech bractwa, stał się najemnikiem i zabójcą. Ciężko
powiedzieć, czy jest on antagonistą; raczej tak, ale jego emocje i postępowanie
jest tak pokrętne, że ciężko go przyporządkować w sposób jednoznaczny. Młody
mężczyzna jest krwiodziejem; potrafi wyczuć ludzką krew, pokierować nią, a
nawet zatrzymać. Jego dar jest niezwykle rzadko spotykany, przez co staje się
najbardziej niebezpieczną postacią w książce.
Aeduan daje
się kupić, ale zarazem kilkukrotnie zachowuje się honorowo. To dziwna osoba;
ciężko odczytać jego intencje, jest strasznie tajemniczy. Nie wiemy o nim dużo,
jedynie to, że trafił do klasztoru przypadkiem i ma bardzo dziwną relację ze
swoim ojcem. Z zapartym tchem obserwowałam jego rozterki, między tym, co
słuszne a złożonymi wcześniej obietnicami. Generalnie trudno go rozgryźć, przez
co staje się najbardziej niepokojącą i interesującą postacią. Więzi łączące go
z innymi bohaterami nieustannie się zmieniają.
Co jest jeszcze ciekawe w
historii? Samo jej osadzenie. Czaroziemy kształtem i nazwami przypominają
Europę. Zamieszczona na siódmej stronie mapa jest bardzo podobna do ułożenia
naszego kontynentu. Mamy Portolię (Portugalię), Dalmocję na terenach Włoch,
Nubrevnę w Grecji, Marstok w Turcji, Śródmorze (Morze Śródziemne), Morze
Północne (Pólnocne i Bałtyk), imperium Cartorriańskie obejmujące Europę
Zachodnio-Środkową, Arythuanię (Europę Wschodnią), Poznin (Poznań), Venazę
(Wenecję), Praggę (Pragę) i mnóstwo innych miejsc, które oddają rzeczywistość.
To śmieszne uczucie, że mamy do czynienia z zupełnie inną krainą, ale można to
łatwo przełożyć i zobrazować w prawdziwym terenie.
Podsumowując,
książka bardzo przypadła mi do gustu. To niesamowita, pędząca historia, nie
dająca ani chwili wytchnienia. Z przyjemnością przewracałam kolejne strony,
pochłaniając każde słowo. Styl autorki mnie oczarował. Jestem pewna, że sięgnę
po kolejną część trylogii, ,,Wiatrodzieja’’. Cieszę się, że miałam okazję
przeczytać tak fantastycznie bawić się przy tej lekturze. Polecam ją każdemu,
bo każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Wasza,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz